Wataha wychodzi z lasu

Wilki znowu przypomniały o sobie. Zabiły i zjadły źrebaka pod Dubienką. Same także padają ofiarą – giną pod kołami samochodów, tak jak przed tygodniem niedaleko Buśna. Czy nadal będziemy udawali, że rosnąca populacja wilków to nie jest problem?

Coraz częściej mówi się i pisze o wilkach. I za każdym razem informacje o tych drapieżnikach wzbudzają ciekawość i niepokój. Przed tygodniem chełmski przedsiębiorca, który hoduje konie niedaleko Dubienki, pokazał, co zostało z jego źrebaka po ataku watahy wilków.

– Mam siedemnaście koni rasy wywodzącej się w prostej linii od amerykańskich mustangów. To nie są spokojne koniki trzymane w boksach. Żyją w stadzie, na wolnym powietrzu. Nie można sobie między takie stado wejść jak gdyby nigdy nic. Te konie potrafią się bronić. A mimo to wataha wilków nie miała problemów, żeby wyjąć ze stada źrebaka. Zresztą to nie pierwszy koń, którego zabiły mi wilki – mówi Jacek Kozak.

Hodowca znalazł szczątki konia w lesie. To nie tylko wymierna strata materialna, bo konie tej rasy nie należą do tanich. To także zniweczony ogromny wysiłek, który wkładany jest przez hodowcę na utrzymanie i szkolenie koni. I zwykły ludzki żal po stracie zwierzęcia.

Ale jest też strach przed wilkami. Bo skoro przyszły praktycznie pod dom, nie bały się zaatakować koni, to czy nie wrócą? A co będzie, jeżeli w pobliżu pojawi się właściciel, albo ktoś z jego rodziny?

– Do obrony mam gwizdek i gaz pieprzowy – tak państwo dba o mnie i mój interes – śmieje się J. Kozak. – Mam gospodarstwo rolne, płacę podatki, jestem zrzeszony w związku hodowców koni a żadna państwowa instytucja nie broni mnie przed zagrożeniem ze strony wilków.

Hodowcy już dawno skarżyli się, że gdy wilk zabije im konia albo krowę, to nie mają nawet gdzie się poskarżyć. Ale gdyby to oni zabili wilka, to znalazłoby się wiele instytucji, które pociągnęłyby ich do odpowiedzialności.

– Populacja wilków faktycznie urosła, a największy problem jest z mieszańcami, czyli krzyżówką wilka z psem. Te zwierzęta są pozbawione naturalnego lęku przed człowiekiem. I nie sposób na pierwszy rzut oka odróżnić wilka od mieszańca – przyznaje Cezary Wierzchoń z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.

Za szkody wyrządzone przez zwierzęta chronione, do których zalicza się wilk, odpowiada Skarb Państwa. To do RDOŚ hodowcy mogą zgłaszać się z wnioskami o wypłatę rekompensat za straty. – My przeprowadzamy oględziny, szacujemy straty i wydajemy decyzję – mówi C. Wierzchoń.

Komentarze pod informacjami o zabiciu konia przez wilki są jednoznaczne. Wszystkim szkoda źrebaka i pracy włożonej przez właściciela. Ale gdy dzień później pojawiła się inna informacja o tym, że auto zabiło wilka pod Buśnem w gminie Białopole, to ludziom robi się szkoda drapieżnika.

Stowarzyszenia miłośników zwierząt a także leśnicy apelują, aby rzetelnie informować o wilkach. A przede wszystkim nie straszyć nimi ludzi. Ale jak nie bać się zwierzęcia, które jest w stanie zabić konia? A nawet martwe, potrącone przez auto, budzi respekt swoim rozmiarami?

Gdy kilka miesięcy temu pisaliśmy o tym, że wilki coraz częściej dają się „przyłapać” ludziom i że czasami zbliżają się do zabudowań, leśnicy brali zwierzęta w obronę.

– Wilk szybciej zobaczy i wyczuje człowieka i ucieknie, niż człowiek go dostrzeże – tłumaczyli. Mówili też, że obecność wilków w naszych lasach wcale nie jest rzadkością. A populacja rośnie, bo jest dużo zwierzyny płowej, na która polują.

Dowodem na wzrost populacji są właśnie potrącenia wilków przez auta. Nikogo nie zaskakuje potrącony łoś, sarna czy borsuk. Dlatego, że tych zwierząt jest bardzo dużo. Tak samo jest już z wilkami.

W Polsce wilki są pod ścisłą ochroną. Ale nasi sąsiedzi w Słowacji czy Ukrainie od dawna trzymają w ryzach rozrost populacji i prowadzą regularny odstrzał. W Polsce opinia na ten temat jest skrajna podzielona – jedni uważają, że wilki nie stanowią zagrożenia dla ludzi i powinno się je zostawić w spokoju. A to, że polują (bo przecież są drapieżnikami) czasami także na zwierzęta gospodarskie, które są łatwiejszym łupem, to nic nadzwyczajnego.

Z drugiej strony pojawiają się głosy, że ataki na gospodarskie zwierzęta, potrącenia przez samochody i występowanie genetycznych mieszańców to ostateczny sygnał, że powinniśmy już ingerować w populację wilków i nie dopuścić do jej nadmiernego rozrostu. Zanim dojdzie do prawdziwej tragedii, czyli ataku na człowieka.

Niezależnie od tego, ku której opinii będziemy się zwracać, to trzeba myśleć o tych, którzy mogą być bezpośrednio narażeni przez drapieżniki. Hodowcy powinni być chronieni przez instytucje państwa, mieć możliwość obrony inwentarza, a tym bardziej siebie i rodziny przed drapieżnikami. A w razie szkody jasną i szybką ścieżkę przyznającą rekompensatę za straty. (bf)

Jak zachować się kiedy zobaczymy wilka?

Gdy kilka miesięcy temu w wilk został potrącony przez samochodów w Sawinie, urzędnicy z tamtejszego samorządu zamieścili kilka wskazówek, jak się zachować przy spotkaniu z tym drapieżnikiem. Oparli się na opracowaniu Instytutu Ochrony Przyrody PAN. Według niej nie powinniśmy obawiać się wilka, którego zauważymy w okolicach kompleksu leśnego czy nawet w pobliżu zabudowań, jeżeli nie sprawia wrażenia chorego i oddala się od człowieka. To sytuacja normalna, która nie wymaga żadnej interwencji. I zdarza się najczęściej. Ci, którym udało się spotkać wilka, zawsze mówili, że widzieli go z daleka i zwierzę od razu uciekało. Nie powinno nas niepokoić także to, kiedy będziemy jechać autem, a wilk, który pojawi się nieopodal, będzie np. biegł obok pojazdu, a nie uciekał przed nim w popłochu. Jeśli nie sprawia wrażenia chorego, to także wszystko jest w porządku.

Interwencji wymaga sytuacja, kiedy zdrowy osobnik zabłądzi i zapędzi się w obszar zabudowany (zdarza się, że także do miasta). Jest wówczas zagubiony, przestraszony i ma podwinięty ogon. Władze gminy muszą podjąć działania, które umożliwią mu opuszczenie terenu zabudowanego. W ostateczności odławia się zwierzę i wywozi do najbliższego lasu.

Bardzo ostrożni powinniśmy być wobec zwierząt chorych, albo zranionych. Gdy takie zauważymy, nie powinniśmy się zbliżać. Jeżeli mamy możliwość, dobrze jest zrobić zdjęcie lub nagrać film telefonem, który umożliwi ekspertom określenie, co zrobić z wilkiem. Pilnej interwencji wymaga także regularne (według źródeł kilka tygodni) pojawianie się wilka w pobliżu zabudowań, nawet jeżeli nie atakuje zwierząt gospodarskich, ale nie ucieka od człowieka. Taką sytuację należy zgłosić władzom gminy, które podejmą dalsze czynności.

W przypadku ataku na zwierzęta gospodarskie hodowca powinien zabezpieczyć ślady i złożyć u regionalnego dyrektora ochrony środowiska wniosek o odszkodowanie. Potem wspólnie z nim ustalić zasady zabezpieczenia przed kolejnymi atakami. (bf)

News will be here